Spotykamy się w mroźny styczniowy dzień na obrzeżach Karchowic – malowniczej wsi położonej na Górnym Śląsku. Przy stole nieustannie trwa burza mózgów, wymiana poglądów, powstają wciąż nowe pomysły. Zbliża się Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy i trzeba wymyśleć, jakie potrawy przygotować na tę okazję i jak się zorganizować. – Tak jest zawsze – mówi pani Katarzyna Surmacz-Glomb – przewodnicząca Koła. – Dyskutujemy, dzielimy się doświadczeniem i pomysły dosłownie rodzą się same.
Trudne początki
Koło powstało w 2020 roku z inicjatywy mieszkańców – pomysł padł na zebraniu wiejskim – i liczy 37 członkiń z 3 sołectw: Karchowice, Zawada i Boniowice. W szeregach Koła są dwie trzynastolatki, najstarsza członkini liczy 72 lata. – Początkowo chciałyśmy tylko wyjść z domu, spotykać się, zintegrować, nie miałyśmy w planie żadnych działań, jednak szybko okazało się, że nie umiemy siedzieć bezczynnie – wspomina pani Katarzyna.
Krótko po zarejestrowaniu Koła przyszedł trudny czas pandemii, wprowadzono obostrzenia i ludzi zamknięto w domach. – Poznawałyśmy się online – wspominają moje rozmówczynie. – Pierwszą naszą wspólną inicjatywą było pieczenie pierniczków na Boże Narodzenie, jedna wrzuciła przepis, a każda z nas lepiła pierniczki w swoim domu, bo nie można się było spotykać. Paczki z pierniczkami przekazałyśmy przed świętami seniorom.
W miarę upływu czasu działalność Koła nabierała rozmachu. Katarzynki zorganizowały m.in. zbiórkę darów na szpital w Pyskowicach, gdzie leczono chorych na COVID oraz zbiórkę darów dla uchodźców z Ukrainy. Corocznie organizują akcję sprzątania Ziemi, mikołajki dla najmłodszych, pomagają w organizacji dożynek sołeckich i gminnych. Ponadto w tym roku dołączyły do akcji Szlachetna Paczka i zebrały dary dla jednego z potrzebujących. Wcześniej akcję wspierały kulinarnie, przygotowując poczęstunek. Katarzynki wraz z sołtys Karchowic Ewą Gawron organizują również babski comber - tradycyjną śląską zabawę karnawałową dla pań. Corocznie urządzają też zabawę katarzynki, będącą odpowiednikiem andrzejek. Dochód z tych imprez panie przeznaczają na przygotowywanie kolejnych inicjatyw lokalnych.
Odkryłyśmy w sobie wiele talentów
Katarzynki na początku nie chciały gotować, lepić pierogów, szyć, śpiewać ani tańczyć. – Po pandemii po prostu brakowało nam wspólnego spędzania czasu – mówi pani Katarzyna. – Z czasem zaczęłyśmy podejmować coraz więcej wspólnych działań.
Okazało się, że każda z nas jest dobra w czymś innym i że razem świetnie się uzupełniamy. Iwona robi pyszny makaron, Dorota jest mistrzynią autopromocji, prowadzi m.in. naszego Facebooka, robi świetne zdjęcia. Poza tym robi przygotowuje doskonałe torty. Patrycja specjalizuje się w nalewkach, jej domeną jest również administracja, Agnieszka jest utalentowana plastycznie, tworzy piękne makramy. Karolina i Marta szyją – same zaprojektowały i uszyły nasze stroje.
Nie sposób wymienić talentów wszystkich czlonkiń. Dziewczyny mają genialne pomysły, staramy się je sukcesywnie wprowadzać w życie. Razem robimy dużo szumu. Oczywiście pozytywnego!
Swoje wyroby, przetwory, rękodzieło Katarzynki sprzedają na jarmarkach i imprezach gminnych. Z coraz większymi sukcesami rozkręcają też sprzedaż przez Internet. Bardzo pomocne okazało się w tym ukończenie kursu kreatora przedsiębiorczości wiejskiej.
Najlepsze w powiecie
Jak się okazało, jedną z najmocniejszych stron Katarzynek są kulinaria. W zeszłym roku panie spontanicznie postanowiły wziąć udział w konkursie Bitwa Regionów. Na etapie powiatowym w szranki stanęło 21 kół z powiatu tarnogórskiego i gliwickiego, niektóre z wieloletnią historią. – Mieszkamy na terenach górniczych, prawie każdy miał kogoś w rodzinie, kto pracował w kopalni, dlatego postanowiłyśmy przyrządzić danie będące wariacją na temat węgla pod nazwą Czorne złoto – opowiada pani Katarzyna. – To pierogi nadziewane kaszanką (po śląsku krupniokiem), którym nadałyśmy kształt bryłek węgla, podawane na kapuście zasmażanej. Wymyślając potrawę konkursową, inspirowałyśmy się kuchnią śląską. Kiedyś na co dzień jadano tu bardzo prosto, a kaszanka należała do jednych z rarytasów. Także kapusta jest charakterystyczna dla naszego regionu.
W zeszłorocznej edycji Bitwy Regionów Katarzynki okazały się bezkonkurencyjne, wygrały etap powiatowy konkursu, a w nagrodę pojechały na wycieczkę do Strasburga. W programie była wizyta w Europarlamencie, zwiedzanie miasta, udział w jarmarkach świątecznych, a po drodze przerwa w winnicy.
Gotowanie i udział w konkursach kulinarnych wpisało się już na stałe w harmonogram działań koła z Karchowic. Obok Bitwy Regionów, do ważniejszych imprez kulinarnych, w których brały udział, należą też: Konkurs ciast i ciasteczek w Nakle Śląskim oraz Gyburstag kołoca w Świerklańcu, gdzie zdobyły trzecie miejsce.
Tradycja i nowoczesność
Większość Katarzynek to rodowite Ślązaczki, dlatego tutejsze tradycje i zwyczaje są im wyjątkowo bliskie. Gospodynie z Karchowic są jednak zbyt młode, by pamiętać dawne czasy – znają je tylko z przekazów mam i babć. Kultywują szczególnie te tradycje, które zapamiętały ze swoich rodzinnych domów, łącząc je z tym, co nowoczesne i co po prostu im się podoba. – Nie słyszałyśmy, by w naszym regionie nosiło się jakiś charakterystyczny strój, dlatego nie chciałyśmy na siłę odwoływać się do ludowości – opowiada pani Dorota Suś. – Stroje, które nosimy, wymyśliłyśmy i uszyłyśmy same. Dekoracje i ozdoby, które przygotowujemy na różne uroczystości, same chętnie powiesiłybyśmy w naszych domach. Tak samo jest z przepisami kulinarnymi, odwołujemy się oczywiście do naszej śląskiej tradycji, ale często tworzymy też różne wariacje, oparte na śląskich daniach czy wypiekach i nie boimy się tego, co nowe.
Katarzynki z Karchowic bez wątpienia są wyjątkowe. Dbają o dobro społeczności lokalnej, rozwijają się i odnoszą sukcesy, a przy tym na swój charakterystyczny sposób tradycję wplatają w nowoczesność. W krótkim czasie stworzyły prężnie działające koło, a na realizację czeka cała lista pomysłów.