Najwyższa Izba Kontroli podjęła pierwsze czynności kontrolne w siedzibie Ministerstwa Spraw Zagranicznych w związku z tzw. aferą wizową – poinformował urząd w środę, 4 października. Jego działania mają zweryfikować informacje dotyczące nieprawidłowości w wydawaniu wiz cudzoziemcom, o czym media pisały we wrześniu.
Polskie firmy zmierzają się z niedoborem pracowników, a w związku z tym, że więcej osób odchodzi na emerytury niż rozpoczyna pracę, będą potrzebowały ich jeszcze więcej. Dlatego sprawne procedury wydawania wiz są niezwykle ważne dla pracodawców, którzy pozyskują pracowników z innych państw.
Według danych MSZ w ciągu ostatnich 30 miesięcy resort wydał ponad 1,95 mln wiz pozwalających na pobyt w krajach Schengen i ponad 1,78 mln wiz pozwalających na przebywanie jedynie w Polsce. Oczywiście nie wszyscy z nich przyjeżdżają w celach zarobkowych.
Cudzoziemcy pracujący w Polsce
Dane GUS pokazują, że w liczba cudzoziemców wykonujących pracę w Polsce według stanu na 31 grudnia 2022 r. wyniosła ponad 1 mln osób. Stanowili oni 6,5 proc. ogólnej liczby wykonujących pracę w naszym kraju. Liczba cudzoziemców w tej grupie wzrosła o 27,3 proc. pomiędzy styczniem a grudniem 2022 r.
Swobodny dostęp do polskiego rynku pracy mają obywatele Unii Europejskiej, Islandii, Norwegii, Liechtensteinu oraz Szwajcarii – przysługuje im prawo do pracy na takich samych warunkach, jakie mają zastosowanie do obywateli Polski.
Obywatele innych państw mogą pracować w Polsce, jeżeli przedsiębiorca, który chce ich zatrudnić, uzyska dla nich odpowiednie zezwolenie na pracę albo cudzoziemiec posiada zezwolenie jednolite na pobyt czasowy i pracę. Wyjątek od tej zasady obejmuje obywateli pięciu krajów: Armenii, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Ukrainy. Obywatele tych państw mogą legalnie pracować na podstawie oświadczenia pracodawcy o powierzeniu pracy cudzoziemcowi bez konieczności uzyskania zezwolenia na pracę. Ponadto dla obywateli Ukrainy oraz dla ich małżonków wprowadzono dodatkowe ułatwienia w legalizacji zatrudnienia, o ile przybyli do Polski z terytorium Ukrainy od 24 lutego 2022 r. i deklarują zamiar pozostania w Polsce.
Reperkusje afery wizowej
Agencje pośrednictwa pracy mogą mieć utrudnioną sytuację z rekrutacją. – Będzie to też utrudniało życie pracodawcom. Już z rezerwą podchodzą do zatrudniania osób spoza Unii Europejskiej. To nie są obawy nie do rozwiana, bo pracujemy z tymi klientami od wielu lat i oni wiedzą, że będziemy starać się zmieniać kierunki czy szukać innego rodzaju rozwiązania – mówi nasz rozmówca.
Dodaje, że pytania i obawy pojawiają się i mają one charakter czysto biznesowy. Pracodawców interesuje to, ile teraz trzeba będzie czekać na fachowca i czy on się pojawi. Do tej pory, szczególnie z krajów azjatyckich, gdzie kolejki były bardzo duże oczekiwanie wynosiło nawet pół roku.
W branży handlowej opóźnienia w pozyskaniu nowych pracowników mogą dotyczyć osób mających podjąć pracę w magazynach, centrach dystrybucyjnych, ale też specjalistów np. z działów IT. Zapotrzebowanie na takich fachowców jest w Polsce duże, szczególnie jeśli mowa o osobach o bardzo wąskich kwalifikacjach.
– Nie widzimy bezpośredniego wpływu afery wizowej na prowadzoną przez nas działalność w obszarze sprowadzania pracowników z dalekich kierunków, ale patrząc perspektywicznie - zaistniała sytuacja bez wątpienia ma negatywny wpływ na klimat inwestycyjny oraz warunki prowadzania działalności przez przedsiębiorców i agencje rekrutacyjne, a jej konsekwencje związane z wiarygodnością i wizerunkiem Polski na arenie międzynarodowej mogą być widoczne jeszcze długo – komentuje Antonio Carvelli, wiceprezes zarządu Gi Group Poland.
Zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt tego wydarzenia. – Warto przy tym wskazać na wątek podejmowany przez agencje rekrutujące obcokrajowców już od dawna – chodzi o niejasności i trudności związane z wydawaniem wiz dla obcokrajowców oraz bardzo długi czas procedowania. To miesiące a nawet dłużej – mówi Antonio Carvelli.
Brakuje pracowników fizycznych
Afera wizowa zaszkodzi firmom, które działają zgodnie z procedurami. – Zdajemy sobie sprawę z tego, że istnieją takie firmy na rynku i widzimy po ilości maili, że jest ich wiele. Nie wiemy jak one działają, ponieważ pracujemy tylko oficjalnie i nie korzystamy z usług firm, które świadczą tego typu "pomoc". Uważamy, że może to być metoda nielegalnego zarabiania pieniędzy, oszustwo lub nawet handel ludźmi – jak widać po „aferze wizowej” zawodowa intuicja w tym zakresie nas nie zawiodła. Życie pokazuje, że gdy istnieje wiele zakazów i ograniczeń, zawsze znajdą się tacy, którzy próbują na tym zarobić – mówi Anna Dzhobolda, dyrektorka departamentu rekrutacji międzynarodowych Gremi Personal.
Wskazuje ona, że pracowników w Polsce brakuje od kilku lat, szczególnie pracowników fizycznych – zarówno niewykwalifikowanych, jak i wykwalifikowanych. I tego nie zmieniły nawet ułatwienia wizowe dla 6 państw, bo nowi pracownicy z Ukrainy nie przybywają z powodu wojny.
– Po krótkim okresie kiedy przebywało u nas ponad milion uchodźców i była nadzieja, że rynek pracy ich wchłonie, dziś widzimy, że jadą dalej na Zachód gdzie można więcej zarobić bądź social jest wyższy. Niedawne dwa dekrety prezydenta Białorusi z kolei mogą poważnie zahamować ilość Białorusinów, którzy szukają u nas pracy – a wg danych jest to druga co do wielkości emigracja zarobkowa po Ukraińcach. Demografia jest nieubłagana, nic w tym zakresie nie zmienia się od lat. Dlatego wielokrotnie apelowaliśmy żeby rząd poważnie podszedł do złagodzenia polityki wizowej dla nowych krajów i rozszerzył katalog państw, z których obywatele mogą łatwo przybyć do pracy – zaznacza Anna Dzhobolda.
Wśród osób rekrutowanych przez Gremi Personal 80-90 proc. to Ukraińcy, więc przedstawicielka firmy mówi, że nie może oszacować skali problemów z Azjatami czy Afrykańczykami. - Ale pracujemy z krajami Azji Środkowej i wysoki odsetek odmów wiz z tego regionu, a także czas oczekiwania na pracownika który wynosi co najmniej rok, pokazuje, że - przy odczuwalnym braku pracowników z Europy Wschodniej - uważamy, że Polska powinna być bardziej otwarta na inne narodowości – podsumowuje.