Jak działa podatek nadzwyczajny? Jakie branże obejmuje?
Czym właściwie jest i na czym polega tak zwany windfall tax, czyli podatek nieoczekiwany lub nadzwyczajny?
Nie jest to nic nowego. Jest to specjalna stawka podatkowa dla określonej firmy lub całej branży wynikający z jej nagłego i nieoczekiwanego zysku. Często nazywany jest też podatkiem,,od zrządzenia losu’’.
Historycznie pojawiał się, kiedy miały miejsce wojny lub klęski żywiołowe. Wielokrotnie stawał się narzędziem do walki ze spekulacją czy też efektami paniki wśród kupujących. Po raz pierwszy był masowo nakładany w czasie kryzysu naftowego w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Po raz drugi był efektem wojny w Zatoce Perskiej. Trzeci raz ma miejsce obecnie jako wynik wprowadzenia sankcji gospodarczych na Federację Rosyjską co skutkuje niedoborem gazu i ropy.
Podatek od zysków nadzwyczajnych prawie zawsze dotyczy handlu surowcami energetycznymi i wytwarzania energii. Nigdy w historii nie zdarzyło się, aby objęta była nim cała gospodarka. I tak w latach 79-80 w Stanach Zjednoczonych opodatkowano spółki wydobywające ropę naftową. W Mongolii przez trzy lata funkcjonował wprowadzony w 2006 roku podatek nadzwyczajny obejmujący branżę górniczą.
W 1981 premier Margaret Thatcher przewodnicząca rządowi Wielkiej Brytanii podatkiem nadzwyczajnym na okres roku obłożyła depozyty bankowe. Kolejny raz w tym kraju pojawił się on za rządów Tony Blaira, który postanowił opodatkować nim prywatyzowane przedsiębiorstwa użyteczności publicznej. Szwedzi i Norwedzy objęli nim elektrownie wodne i jądrowe. Natomiast w Turcji nadzwyczajnemu opodatkowaniu od początku tego roku podlegają elektrownie wiatrowe. Taka formuła opodatkowania od kilkunastu lat jest również dość popularna w niektórych krajach afrykańskich jak Ghana, Tanzania, Zambia czy Sierra Leone, gdzie dotyczy miedzi czy nieoszlifowanych diamentów.
Nigdy jednak nikomu do tej pory nie przyszło na myśl, aby objąć nim rodzimą branżę rolną czy przetwórstwo żywności. Polska byłaby w tej kwestii prekursorem.
Jak obceni funkcjonuje podatek nadzywczajny w państwach UE?
Jak nietrudno zauważyć na forum unijnym kwestia objęcia podatkiem nadzwyczajnym toczy się już od kilku miesięcy. Pierwsze propozycje opodatkowania zysków firm z branży energetycznej pojawiły się już w marcu.
Dotychczas wprowadzono je w pięciu państwach. Są to:
- Hiszpania,
- Włochy,
- Grecja,
- Rumunia
- i Węgry.
Kroki takie podjęła również znajdująca się już poza wspólnotą Wielka Brytania. W poszczególnych państwach wygląda on następująco.
Grecja wprowadziła 90% stawkę na wyznaczonych producentów energii. Podatek ma być opłacony jednorazowo, a obejmuje z mocą wsteczną okres od października 2021 do czerwca 2022. Podstawą do wyliczenia podatku jest różnica pomiędzy zyskiem z miesiąca bieżącego a analogicznym z roku ubiegłego.
Węgrzy zastosowali różne stawki w zależności od branży. Objętymi podatkiem są wytwórcy produktów naftowych, energii odnawialnej, dystrybutorzy leków, linie lotnicze, instytucje finansowe i kredytowe oraz zyski kopalni.
Włosi opodatkowali 25% stawką marże producentów, importerów, dystrybutorów i sprzedawców energii elektrycznej, metanu, gazu ziemnego i produktów naftowych. Podatek ten nie może być też kosztem uzyskania przychodu dla żadnego z przedsiębiorstw.
Rumuńscy producenci i dostawcy energii zapłacą 80% podatek za każdy miesiąc, w którym cena energii przekracza 450 lejów rumuńskich za MWh.
Hiszpanie z kolei obciążyli banki (stawka 4,8%) i przedsiębiorstwa energetyczne (stawka 1,2%). Objęto nim państwowe zakłady energetyczne, których sprzedaż w 2019 roku przekroczyła 1 miliard euro. W przypadku banku podatek zostanie ściągnięty od zysków uzyskanych z odsetek i opłat bankowych, jeżeli zysk z tego tytułu przekroczył 800 milionów euro w roku 2019 i każdym kolejnym.
Poza unijna już Wielka Brytania zastosowała 25% stawkę, którą objęto firmy naftowe i gazowe działające na terenie kraju i brytyjskim szelfie kontynentalnym.
W trakcie wprowadzania podatku od nadmiarowych zysków są Irlandia, Belgia, Holandia, Francja, Niemcy, Słowacja i Finlandia. W każdym z tych przypadków opodatkowane mają być branża energetyczna i ewentualnie banki. Zapowiedzi wprowadzenia podatku pojawiły się w kolejnych dwóch państwach. Są to Polska i Czechy. W przypadku drugiego z państw wstępna propozycja to opodatkowanie różnicy w zyskach z ostatnich 5 lat a rokiem bieżącym. W zależności od rodzaju przedsiębiorstwa stawka ma wynosić 40, 50 lub 60%. Objęte nią mają być firmy produkujące energię elektryczną, sektor bankowy oraz producenci i dystrybutorzy paliwa, z wyjątkiem tych, którzy dostarczają je ostatecznemu konsumentowi.
Jak podatek nadzwyczajny w Polsce może uderzyć w branżę mleczarnianą?
Najdalej posunięte propozycje przedstawił polski rząd. Zastosowana stawka miałaby wynosić 50% i ustalana na podstawie przyrostu rentowności majątku firmy. Podatkiem objęte miałyby być wszystkie firmy zatrudniające powyżej 250 osób. Jest ich w skali kraju około 4 000.
Przedsiębiorstw klasyfikowanych jako duże a prowadzących przeważającą działalność polegającą na przetwórstwie mleka i wyrobie serów jest w Polsce 140. Kilkanaście z nich faktycznie zatrudnia powyżej 250 osób. Oczywiście są to największe spółdzielnie i spółki mleczarskie skupujące większość mleka surowego w kraju. Kuriozalny opodatkowania ich, jak i innych przedsiębiorstw zajmujących się rolnictwem i wytwarzaniem żywności byłby katastrofalny w skutkach.
Sam podatek jest kontrowersyjny nawet dla branży energetycznej czy wydobywczej, ponieważ skutecznie hamuje inwestycje w tym sektorze. Tak naprawdę nigdy nie wiadomo, czy ostatecznie przyniesie gospodarce korzyści, czy odbije jej się czkawką. W przypadku przetwórstwa mleka pewnym jest, że obciążenie nim mleczarni nie przyniosłoby korzyści nikomu. Dodatkowe wpływy do budżetu byłyby znikome w porównaniu do chociażby koncernów paliwowych.
Mleczarniom o największych zyskach, wciąż nieporównywalnie daleko do zysku osiąganego chociażby przez Orlen, który za rok 2021 wyniósł 8,3 miliarda złotych. Sama dywidenda dla akcjonariuszy spółki paliwowej w kwocie 1,49 miliarda złotych była wyższa niż zyski całej branży mleczarskiej razem wzięte.
Podatek nadzwyczajny w połączeniu ze skokowym wzrostem kosztów może doprowadzić mleczarnie do bankructwa
Kolejną kwestią jest, że wzrost kosztów jaki uderzył w mleczarstwo jest tak duży, że nie nastąpiły w jej przypadku wyjątkowe wzrosty zysków. Niejednokrotnie idące w dziesiątki milionów obciążenie fiskalne w wielu przypadkach wiązać się będzie z utratą płynności finansowej lub drastyczną obniżką cen skupu mleka. Pomińmy już fakt, że i tak spowolnione inwestycje w branży zamarłyby całkowicie. Sektor mierzy się dziś ze wzrostem kosztów.
Obecną sytuację ratuje eksport. Faktycznie może on być rekordowo wysoki i sięgnąć za bieżący rok 3 miliardów euro. Jednak napędza go przede wszystkim słabość złotówki wobec dolara i euro. Związane z tym ryzyko może bardzo szybko pogrążyć branżę w dotkliwym kryzysie. Z kolei inflacja na rynku krajowym sięgająca obecnie 17% powoduje, że każda uzyskana od odbiorców podwyżka jest nieadekwatna do ponoszonych kosztów. Pomimo to, można stwierdzić, że mleczarstwo w obecnym otoczeniu, na tle innych branż radzi sobie nieźle. Jednak kolejne zdarzenia sprawiają, że siedzi na beczce prochu.
To, że podatek od zysków nadzwyczajnych wejdzie w życie jest niemal pewne. Występują naciski ze strony Komisji Europejskiej, aby w ten sposób walczyć z efektami kryzysu energetycznego. Jak ostatecznie będzie wyglądał w przypadku Polski powinno okazać się w ciągu tygodnia. Pozostaje mieć nadzieje, że klasyfikacja do zapłaty na podstawie poziomu zatrudnienia to wypadek przy pracy. Warto jeszcze raz podkreślić, że za jednym wyjątkiem Indii nigdy nie była nim objęta branża rolno – spożywcza. Chociaż i tam dotyczyło to jedynie zagranicznych koncernów obracających hinduskim ryżem, a nie rodzimych producentów.
Artur Puławski
Fot. Łukasz Rawa/Wiadomości Handlowe