Fundacja Promocji Pojazdów Elektrycznych (FPPE) obala trzy najpopularniejsze mity o samochodach elektrycznych w Polsce.
Ślad węglowy i wpływ na środowisko
– Elektryk jest gorszy dla środowiska od samochodu spalinowego – to jeden z najbardziej rozpowszechnionych mitów. W Polsce większość energii nadal produkujemy w oparciu o węgiel, dlatego wiele osób twierdzi, że jazda na prąd wygeneruje większy ślad węglowy (emisje CO2). Prawda jest inna, dzisiaj auto elektryczne w Polsce generuje nawet o 1/3 mniej CO2 w trakcie eksploatacji od auta spalinowego, jest też lepszy dla klimatu także od hybryd. Podstawowe znaczenie ma zbadanie całego cyklu życia, a więc emisji związanych z produkcją, użytkowaniem i utylizacją. Przy założeniu, że samochód elektryczny i spalinowy jest eksploatowany przez 15 lat (to średnia wieku aut w Polsce) i przejeżdża w tym czasie 150 tys. km, to emisje CO2 z samochodu elektrycznego eksploatowanego nawet w Polsce są znacznie mniejsze od samochodu spalinowego.
Na większą emisyjność samochodów spalinowych składają się też emisje związane z wydobyciem, transportem, rafinacją i ponownym transportem paliwa płynnego. Te emisje trzeba wliczać do badania całkowitego śladu węglowego samochodów spalinowych. W miarę rozwoju odnawialnych źródeł energii (OZE) polski miks energetyczny będzie się zmieniał na mniej emisyjny. Większa ilość zielonej energii sprawi, że samochody elektryczne będą jeszcze lepsze pod względem emisji od spalinowych.
Elektryki pomogą stabilizować system
Kolejnym mitem dotyczącym aut elektrycznych jest straszenie blackoutem, a więc całkowitym wyłączeniem prądu na dużym obszarze, np. kilku województw lub kraju. Ładowanie elektrycznych pojazdów oczywiście spowoduje wzrost zapotrzebowania na energię, to prawda. Nie będzie on jednak tak gwałtowny, aby zagrażać stabilności krajowego systemu elektroenergetycznego. Analizy zakładające, że w 2040 r. połowa aut w Polsce będzie elektryczna (ok. 10 milionów), przewidują, że zapotrzebowanie na energię elektryczną w tym czasie będzie stanowić ok. 10-12% zapotrzebowania krajowego. Trzeba też mieć na uwadze, że nowe auta elektryczne będą pojawiały się stopniowo, a równocześnie z roku na rok rośnie produkcja energii z OZE.
Większym zagrożeniem od aut elektrycznych są kuchenki indukcyjne, zmywarki, pralki czy piekarniki. Gdybyśmy włączyli w jednym momencie wszystkie sprzęty AGD w domach, to Polskę czekałby blackout. Czy słychać ostrzeżenia przed kuchenkami? Nie, bo podobnie jak z samochodami elektrycznymi, nigdy nie są używane równocześnie. Elektryczne auta będą ładowane z różną mocą w różnym czasie - zapotrzebowanie na energię będzie więc rozłożone w ciągu doby. Ich baterie, w ocenie specjalistów, mogą nawet pomóc. Będą stabilizowały system, odbierając nadprodukcję energii z przydomowych OZE.
Elektryczne pojazdy mają odpowiedni zasięg
Na koniec mit o nieprzystosowaniu do podróży - elektryki mają mieć za mały zasięg. W Polsce średni roczny przebieg dla auta wynosi ok. 9000 km, to daje ok. 25 km dziennie. Ta statystyka sprawdza się dla większości z nas. Krótka trasa dom, praca, szkoła to 20-30 km dziennie. Załóżmy jednak, że dziennie pokonujemy 6 razy tyle czyli ok. 150 km. Średni zasięg samochodu elektrycznego w cyklu miejsko-podmiejskim to 250-400 km. W zupełności wystarczy na codzienne aktywności. W sprzedaży są już samochody z zasięgiem 600-700 km, a więc nieustępujące spalinowym.
Ale co z wakacjami? – takie pytania też padają. Ładowanie na szybkiej ładowarce przy autostradzie trwa zazwyczaj 15-20 minut, w sam raz na przerwę w podróży. Czy elektrykiem można jechać na wakacje? Tak. A ten mityczny zasięg 1000 km na jednym baku spalinowego auta, kto z niego korzystał? – Nie potrzebujemy samochodów o tak dużym zasięgu, potrzebujemy samochodów tańszych w eksploatacji i równomiernie rozwiniętej infrastruktury ładowania, która czyni zasięg elektryka mało istotnym parametrem – komentuje Jacek Mizak z FPPE.
opr. Jan Józefowicz, źródło: Fundacja Promocji Pojazdów Elektrycznych