Zachęcam każdego, aby choć raz wybrał się do Południowego Tyrolu, jeśli nie na same targi, to chociaż do okolicznych sadów zlokalizowanych w dolinach i w niższych partiach zboczy Dolomitów. Polecam też zajrzeć na stragany czy do sklepów spożywczych, aby zobaczyć, jakie owoce (gatunki, odmiany, marki) znajdują się w sprzedaży, jaka jest ich cena, jakość, jak są pakowane. Otóż właśnie tam można zaobserwować najnowsze trendy w sadownictwie, trendy które prędzej czy później trafiają także do innych krajów Europy.
Regularnie uczestnicząc w Interpomie, odwiedzając tamtejsze gospodarstwa sadownicze, zaglądając do sklepów, po latach mogę z przekonaniem powiedzieć, że to, co dzieje się tam, po pewnym czasie zaczyna pojawiać się również i u nas. Oczywiście na inną skalę, mamy przecież swoje specyficzne uwarunkowania – zarówno te klimatyczne, jak i gospodarcze. Nie wszystko nam przecież może wyjść tak jak we Włoszech, nie wszystko sprzedamy tak jak tam. Niezależnie od tego, od lat pewne trendy, które pojawiają się w Południowym Tyrolu, klarują i stabilizują (niezależnie od ich źródła; czasem przychodzą z innych kontynentów, dalekich krajów, jak USA czy Nowa Zelandia), to i tak w końcu przychodzą do nas.
Trudne czasy przyspieszają postęp
I wcale nie mam tu na myśli samego przekładania tamtejszych schematów produkcyjnych jeden do jednego na nasze. Oczywiście, ze sprawdzonych i realnych do wprowadzania w naszych uwarunkowaniach wzorców agrotechnicznych możemy i powinniśmy jak najbardziej czerpać. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na pewne tendencje – u nas jeszcze mało realne, a tam już coraz bardziej powszechne. Wiele lat temu to właśnie w Bolzano prezentowano np. najnowsze maszyny ułatwiające produkcję – m.in. kombajny do zbioru owoców czy samojezdne platformy, których funkcjonowanie w naszych warunkach wydawało się technologią co najmniej z kosmosu. A dziś, gdzie nie spojrzeć, maszyny te znajdują się w powszechnym użytkowaniu w polskich gospodarstwach. Co więcej, sami z powodzeniem produkujemy takie urządzenia! Coś, co kiedyś wydawało się nam nieosiągalne, teraz jest oczywistością. Dlatego myślę, że nie warto poprzestawać na tym, czym dysponujemy teraz, zamykać się na „nowe”, tylko ze spokojem i na chłodno pomyśleć o tym, co przed nami.
A przed nami trudne czasy, ale trudne czasy mają to do siebie, że przyspieszają postęp, wymuszają zerwanie ze schematycznym podejściem do codziennej pracy. To już się dzieje – na Zachodzie Europy, we Włoszech czy w Ameryce. A skoro dzieje się na świecie, w pewnym momencie dotrze i do nas. Dobrze jest też mieć świadomość, że wszystkie nowatorskie działania, modernizacja, próby opracowywania nowych technologii produkcji, strategii rozwojowych wynikają z tego, że również tamtejsi producenci borykają się z wieloma trudnościami, i u nich wzrastają koszty produkcji, spada jej opłacalność. Trudna sytuacja zmusza ich do tego, aby podejmować kolejne wyzwania.
Robotyzacja i digitalizacja zbiorów?
Brzmi kosmicznie? Może dzisiaj jeszcze tak, ale podczas kongresu Interpoma towarzyszącego targom cały dzień wykładowy poświęcono zagadnieniu automatyzacji zbiorów! Oczywiście, można tę tematykę potraktować w kategoriach „dobrego żartu”. Można się uśmiechnąć i machnąć ręką, jednak już dziś widzimy, jakie są problemy z siłą roboczą, a na samych targach było wiele stoisk, na których prezentowano urządzenia ułatwiające zbiór owoców.
Były najnowsze modele kombajnów do zbioru owoców typu Pluk-o-Trak, był i zmodernizowany oryginał. Niby co takiego można jeszcze wymyślić, aby o znanej maszynie powiedzieć, że mamy do czynienia z nowością? Przede wszystkim nowe modele Pluk-o-Traka od Munckhofa (podobnie z resztą jak i kilka innych liczących się w tej branży kombajnów od innych producentów) mogą być zasilane elektrycznie czy hybrydowo. Jak informowali przedstawiciele Munckhofa, elektryczne urządzenie na jednym ładowaniu może pracować przez 14 godzin, jest również ciche podczas użytkowania.
Co jednak jeszcze ciekawsze, Munckhof we współpracy ze spółką Agromanager wprowadził na rynek system M-Connect – czyli system zarządzania zbiorami. W rozwiązaniu tym na kombajnie instaluje się kamery, które podczas zbiorów monitorują podstawowe parametry trafiających do skrzyniopalet owoców i liczą je. Każdy owoc przechodzący przez podajnik poddawany jest ocenie pod względem wielkości i wybarwienia, a odpowiednio oznakowana skrzynia z przeanalizowanym plonem trafia do konkretnej komory. Dzięki temu, zarządzający obiektem przechowalniczym ma wiedzę o tym, jakiej kategorii i masy owoce znajdują się w konkretnej skrzyni i w konkretnej komorze. Planując sprzedaż, ułatwia to potem wybranie jabłek o parametrach najodpowiedniejszych pod dane zamówienie. To oczywiście tylko jeden z elementów całego systemu M-Connect. Kamery można także zamontować na innym sprzęcie, typu opryskiwacz, a ten już wiosną może szacować wielkość kwitnienia, a potem przy kolejnych zabiegach określać stopień zawiązania owoców i na tej podstawie wstępnie szacować wielkość późniejszych plonów. Do wszystkich tych danych mamy oczywiście dostęp z poziomu aplikacji na smartfonie.
{embed-gallery-1_class}{embed-gallery-1}90212{/embed-gallery-1}{embed-gallery-1}90213{/embed-gallery-1}{/embed-gallery-1_class}
Dużym zainteresowaniem podczas targów cieszył się też pokaz zbioru owoców za pomocą dronów, zorganizowany przez izraelski start-up Tevel. W tym rozwiązaniu wykorzystuje się drony wyposażone w przyssawki. Mają one być pomocne przy zbiorach nie tylko jabłek, lecz także gruszek, śliwek, brzoskwiń, nektaryn czy moreli. Pomysł rozwinął się w efekcie inspiracji założyciela firmy Tevel, Yanija Maora, filmem dokumentalnym dotyczącym prac sezonowych w rolnictwie, z którego wynika, że brak pracowników sezonowych to „pieśń wcale nie tak dalekiej przyszłości”.
Oczywiście, rozwiązaniu temu daleko jeszcze do ideału. Podczas pokazów organizowanych w holu targowym wiele owoców przenoszonych przez drona do skrzyniopalety po drodze spadało na posadzkę. Pojawiają się zatem pytania o to – czy i jak rozwiązanie to sprawdza się w mniej korzystnych warunkach atmosferycznych, niż te panujące wewnątrz budynku, załóżmy przy wietrze czy opadach deszczu… Widać jednak, że robotyzacja i automatyzacja zbioru owoców to dziś coraz ważniejszy kierunek prac badawczych. Aby jednak urządzenia te były przydatne, musiałyby być w pełni sprawne i niezawodne, a przede wszystkim łatwo dostępne – czyli po prostu tanie. Dziś wydają się zatem jedynie drogą zabawką i ciekawostką, ale konia z rzędem temu, kto powie, jak będzie wyglądała rzeczywistość w gospodarstwach sadowniczych za kilkadziesiąt, a może nawet za kilkanaście lat.
Systemów wspomagania decyzji, m.in. takich jak opisany wcześniej system szacowania zbiorów M-Connect, jest o wiele więcej. Start-upy oferujące takie narzędzia mogliśmy zobaczyć już 4 lata temu, podczas ostatniej przed pandemią edycji targów. W porównaniu do tego, co dzieje się teraz, można uznać, że wtedy była to dziedzina raczej jeszcze raczkująca (choć pewnie za kolejne 4 lata, będzie można powiedzieć to samo o stanie dzisiejszym…). Ale już w 2020 r. statuetka Interpoma Innovation Award powędrowała do austriackiego start-upu o nazwie Pixofarm, oferującego właśnie aplikację wspomagającą sadowników w optymalizacji produkcji. O tym, jak ważny jest to kierunek może świadczyć fakt, że tego typu rozwiązaniami interesują się najważniejsi i najwięksi gracze na ogrodniczym rynku. Obecnie aplikacja Pixofarm rozwijana jest we współpracy ze znanym wcześniej raczej z produkcji środków ochrony roślin i również obecnym na targach w Bolzano koncernem UPL. Od pewnego czasu rozwiązanie to oferowane jest również w naszym kraju. Aplikacja, która ciągle zyskuje nowe funkcjonalności i usprawnia działanie tych już działających, na podstawie zdjęć robionych telefonem komórkowym pozwala wyliczyć ilość owoców na drzewie, ich średnicę, tempo przyrostu i planowany tonaż. Ponadto firma ta, wykorzystując pułapki Trapview, prowadzi także cyfrowy monitoring szkodników w sadzie, dzięki czemu możliwe jest monitorowanie ich presji oraz wyznaczanie przewidywanego terminu zabiegu. Odbywa się to ze wsparciem odczytów danych meteorologicznych pochodzących ze sparowanej z system stacji meteo.
W Bolzano pojawiło się szereg cyfrowych rozwiązań ułatwiających ochronę roślin – nawet takich, które łącząc algorytmy prognostyczne z systemami monitoringu w czasie rzeczywistym, znacznie precyzyjniej pozwalają wyznaczać najlepszy moment na wykonanie zabiegu.
Trendy odmianowe
Podczas targów Interpoma, Bolzano na chwilę staje się stolicą nie tylko europejskiego, lecz także światowego jabłka. Odwiedzając kolejne stoiska szkółkarzy, hodowców czy konsorcjów sadowniczych, łatwo dostrzec aktualne trendy odmianowe. Co tu dużo mówić, podczas ostatnich targów dominowały odmiany klubowe. Włosi powoli, ale systematycznie, zmniejszają produkcję jabłek odmian standardowych, jak Golden Delicious czy Red Delicious, rozwijając uprawę tych klubowych. Na ich stoiskach dostępne były takie marki, jak:
- Kanzi,
- Cosmic Crips,
- Envy,
- Ambrosia,
- Shinano Gold,
- Tessa czy Morgana.
W podobnym kierunku podążają inni liczący się w Europie producenci, jak Francuzi – promujący jabłka linii Kissabel czy Ariane, a także Niemcy, którzy mają swoją Fräulein. Na wielu stoiskach można nawet było spróbować owoców tych nowych odmian, również czerwonomiąższowych.
Z ciekawostek odmianowych, które mogą być dostępne dla polskich producentów poza klubem, można było znaleźć nowego sporta Gali – Galę RDK Wildfire. Owoce tego klonu dojrzewają około dwa tygodnie wcześniej od standardu. Odznaczają się lekko paskowanym czerwonym, ale nie za ciemnym rumieńcem. Jak podaje hodowca, drzewa rosną nieznacznie mniej intensywnie od standardowej Gali.
Kolejną ciekawostką dostępną dla polskich sadowników była Alnova – klon Pinovy, którego owoce dojrzewają aż 17 dni wcześniej od standardu. W naszym kraju Pinova nie jest odmianą zbyt popularną, wymaga bowiem dłuższego okresu wegetacji, zatem może właśnie ten klon ułatwi produkcję tych owoców w polskich sadach. Jak informuje właściciel marki, jabłka Alnova bez opłat klubowych mogą być sprzedawane pod nazwą Pinova. Mają być mniej podatne na gorzką zgniliznę, lepiej się wybarwiać, a ich skórka ma być mniej paskowana od standardowej Pinovy. Hodowca zapewnia także, że jabłka te odznaczają się bardzo dobrym przechowywaniem i długim „shelf life”.
{embed-gallery-1_class}{embed-gallery-1}90217{/embed-gallery-1}{embed-gallery-1}90218{/embed-gallery-1}{embed-gallery-1}90219{/embed-gallery-1}{embed-gallery-1}90220{/embed-gallery-1}{embed-gallery-1}90208{/embed-gallery-1}{embed-gallery-1}90209{/embed-gallery-1}{embed-gallery-1}90210{/embed-gallery-1}{/embed-gallery-1_class}
Zwieńczeniem tegorocznej imprezy była wystawa jabłek z całego świata, na której prezentowano aż 55 odmian tego owocu. Dominowały tu odmiany klubowe pochodzące z krajów będących liderami pod względem hodowli czy wprowadzania do uprawy nowości, m.in. z: Nowej Zelandii, Stanów Zjednoczonych, Włoch, Francji. Chociaż Polska produkuje najwięcej jabłek spośród wszystkich europejskich krajów, na wystawie próżno było szukać owoców z naszego kraju.
Honor biało-czerwonych ratowało Stowarzyszenie Polskich Szkółkarzy, którego przedstawiciele w tym roku po raz pierwszy wystawili się na targach, prezentując na swoim stoisku jabłka polskiej grupy hodowlanej Aj!Apple. Poza SPS swoje usługi oferowali także inni obecni na targach wystawcy z Polski, o czym więcej można przeczytać na str. 32–35 n1 01/2023.
Co jeszcze? Nowości maszynowe w sadownictwie
Tradycyjnie podczas targów można było zapoznać się z szeregiem nowości maszynowych. Poza kombajnami czy platformami sadowniczymi były nowe modele ciągników (prototypy, a nawet maszyny napędzane hybrydowo), opryskiwacze precyzyjne i wielorzędowe. W obawie przed ograniczeniami wykorzystywania w sadownictwie kolejnych herbicydów rozszerzana jest oferta rozwiązań do mechanicznego zwalczania chwastów. Coraz więcej również pojawia sie rozwiązań do mechanicznego cięcia drzew, przerzedzania kwiatów czy defoliacji. Szeroką ofertę prezentowały także przedsiębiorstwa zajmujące się sortowaniem jabłek, ich przechowywaniem i pakowaniem.
Pojawia się też coraz więcej rozwiązań wpisujących się w strategię rolnictwa zrównoważonego. Wykorzystujących zieloną energię, ale także umożliwiających jej pozyskiwanie w gospodarstwach ogrodniczych. Tegoroczna edycja rywalizacji o statuetkę Interpoma Award dotyczyła racjonalnego gospodarowania wodą. Więcej na ten temat w artykule na kolejnych stronach.
Henryk Czerwiński