Apel do ministra edukacji "niech coś dobrego zrobi z polskimi produktami, których dzisiaj jest nadmiar."
- Chcemy dzisiaj powiedzieć kilka zdań o szkole, ale w takim bardzo pozytywnym aspekcie, co moglibyśmy zrobić, żeby w polskich szkołach było zdrowiej, żeby było smaczniej i żeby było po polsku. Wiemy doskonale, że mamy kryzys, wiemy, że w kryzysie wszyscy mamy kłopoty i my byśmy w tym kryzysie oczekiwali od ministra edukacji, że polskim szkołom będzie pomagał i polskie szkoły będzie wspierał. Natomiast jeżeli nie jest w stanie wykrzesać z siebie działań pozytywnych co do cen prądu, cen ciepła, jeżeli nie jest w stanie nic dobrego zrobić dla podstawy programowej, to chociaż niech coś dobrego zrobi z polskimi produktami, których dzisiaj jest nadmiar. Symbolem naszego spotkania będzie polskie jabłko, a to dlatego, że 28 września było święto jabłka i przyjechał dzisiaj do Łodzi pan poseł Iwaniak, bo mamy konkretne rozwiązanie i konkretną propozycję, jak z polskim sadownikiem, poprzez Rządową Agencję Rezerw Strategicznych, zrobić przyjemność i zapewnić zdrową przekąskę dla naszych uczniów, nie tylko w szkołach ponadpodstawowych, bo jesteśmy przed szkołą ponadpodstawową, ale również w szkołach podstawowych - mówił poseł Tomasz Trela, wiceprzewodniczący Klubu Poselskiego Lewicy.
Obecnie rządzący nie mają chyba pomysłu, na to, żeby jakoś uzdrowić, postawić na nogi sadownictwo
- Sytuacja w sadownictwie jest dramatyczna, ta sytuacja już od wielu sezonów jest zła i nieciekawa. Koszt wyprodukowania takich jabłek jest w granicach 1-1,5 zł, w tej chwili sadownicy w Polsce są zmuszani do sprzedawania ich w granicach 30 groszy, do przetwórstwa, ponieważ nie ma w tym momencie innych rynków zbytu, przez embargo nałożone na różne kraje. Niestety rząd nam w tym nie pomaga, a przez rosnące koszty, a to nawozów, a to paliwa, a to cen energii, jesteśmy na wykończeniu. Obecnie rządzący nie mają chyba pomysłu, na to, żeby jakoś uzdrowić, postawić na nogi sadownictwo, ale my, sadownicy-rolnicy obiecujemy PiS, obiecujemy rządzącym, że my mamy na nich pomysł i ten pomysł zrealizujemy przy następnych wyborach. Po prostu na nich nie zagłosujemy i pozbawimy ich problemu wyboru, bo zajmują się tylko sobą, wybierają, a to prezesa spółki skarbu państwa, a to ministra, a to wiceministra, a nie zajmują się najważniejszą sprawą, jaką jest w tej chwili sadownictwo. Jeżeli nie będzie jakichś interwencji na tym rynku, będzie wiele upadłości, będzie wiele dramatów rodzinnych, będzie wiele problemów z tym związanych, bo sytuacja jest bardzo nieciekawa, dlatego oczekujemy nadzwyczajnej interwencji na rynku sadowniczym - apelował Daniel Oliszewski, sadownik-rolnik.
Co z Krajową Grupą Spożywczą?
- W zeszłym tygodniu był dzień jabłka, to był niezwykle smutny dzień w polskim sadzie, dlatego że polski sadownik, polski rolnik musi sprzedawać produkty, o które musi dbać cały rok, poniżej kosztów ich wytworzenia. Takim remedium na to, co się dzieje w polskim rolnictwie, miała być Krajowa Grupa Spożywcza. Ta grupa mogłaby, poprzez przetwórnie, skupować te jabłka, bo też trzeba jasno powiedzieć, że tych jabłek na polskim rynku, od polskich producentów, jest od miliona do półtora miliona ton za dużo. Jest ich za dużo, bo tak jak Daniel powiedział, jest embargo na Białoruś i Rosję, a to byli nasi główni odbiorcy. To powoduje, że tego polskiego jabłka jest zdecydowanie za dużo. Po pierwsze Krajowa Grupa Spożywcza mogłaby kupować, po odpowiedniej cenie, tak żeby kreować ten rynek, ceny i powodować również to, że polscy producenci, nie tylko jabłka, ale wszystkich owoców i warzyw, będą je produkować, wychodząc na prostą, nie poniżej kosztów. Z jabłka można zrobić koncentrat, rynek Stanów Zjednoczonych jest na tyle chłonny, że dzisiaj zapotrzebowanie jest ogromne. Prywatne firmy nie są w stanie tego jabłka skupić, przetworzyć i wysłać do Stanów Zjednoczonych. Kolejną rzeczą, którą ministerstwo rolnictwa mogłoby zrobić poprzez Rządową Agencję Rezerw Strategicznych, to skupić polskie jabłko i przekazać, tak jak my dzisiaj, do placówek oświatowych, zapewniając zdrowy posiłek. Gdyby chcieć obdzielić przez 5 dni w tygodniu wszystkich uczniów w szkołach, podstawowych i ponadpodstawowych, okazałoby się, że około pół miliona ton jabłek byłoby wykorzystane, a dzieciaki miałyby zdrowy posiłek. To jest kolejny element, który może spowodować, że uratujemy polskie sadownictwo. Trzecia rzecz, którą minister mógłby zrobić, to dogadać się z tymi rolnikami, którzy mają sady i wesprzeć ich przebranżowienie. Przypomnę tylko, że drzewo, nim będzie rodziło, musi rosnąć około 5 lat, to nie jest takie proste przebranżowić się, wyciąć te drzewa, ale dzisiaj, widząc, że tego jabłka jest na rynku za dużo, można się dogadać z sadownikami, z rolnikami i wesprzeć ich finansowo, tak by mogli wejść w kolejną branżę, w niszę, jeśli chodzi o owoce i warzywa. To jabłko jest symbolem nieudacznictwa rządu PiS, to właśnie rząd PiS pozwala okradać polskiego rolnika, bo czym jest fakt, że rolnik produkuje jabłko za złotówkę, a zewnętrzne, często zagraniczne firmy narzucają mu cenę poniżej kosztów produkcji, choć jest to prawnie uregulowane. Nikt nie reaguje, nie reaguje ani UOKiK, ani inne instytucje do tego powołane i polski rolnik sprzedaje je za 30 gr. Czyste złodziejstwo, na które pozwala ministerstwo rolnictwa. Dzisiaj jesteśmy po to, by pokazać w sposób radosny, co można z tym jabłkiem zrobić. Przekazujemy te jabłka do tej placówki i pani dyrektor, myślę że powie, co można z tego jabłka zrobić, jak można je wykorzystać. Powiem państwu więcej, dzisiaj polski sadownik z przyjemnością dostarczy do tego typu placówek polskie jabłko, bo on się zastanawia, czy je zrywać, czy je wysypać do rowu, bo tak naprawdę to są tylko koszty przechowywania, przy tej cenie prądu ogromne, więc dylemat by się rozwiązał. Rząd musi się ruszyć, zamiast zajmować się walką o stołki i przygotowywaniem kolejnych bubli prawnych. Powinien się zająć tą kwestią, tego jabłka, które jest tylko i wyłącznie symbolem tego, co się dzieje w polskim rolnictwie" - zwracał uwagę poseł Arkadiusz Iwaniak.
- Wcześniej w szkołach podstawowych były programy dedykowane młodszym uczniom, kiedy przekazywano dzieciom warzywa i owoce do jedzenia, natomiast zawsze pomijano szkoły ponadpodstawowe. Teraz chciałabym te nawyki utrwalać, również u uczniów starszych. Bardzo serdecznie dziękuję za to, że dzisiaj otrzymaliśmy takie wsparcie. Myślę, że te jabłka w szkole gastronomicznej na pewno się nie zmarnują, część zostanie zjedzona przez moich uczniów, mam 726 uczniów, więc na pewno dzieciaki bardzo chętnie te jabłka zjedzą, natomiast pozostałą część postaramy się przetworzyć, tak aby się nie zmarnowały, czyli na musy jabłkowe, kompoty, szarlotki, również wszystko dla naszych uczniów. Gdyby był to program długofalowy, gdzie uczniowie mogliby co tydzień dostawać jabłka do jedzenia, myślę, że to wyrobiłoby trwałe i zdrowe nawyki wśród młodych ludzi - zauważyła Zofia Wrześniewska, dyrektor Zespołu Szkół Gastronomicznych w Łodzi.
inf.pras