Proces bankructwa kończy drugi co do wielkości producent mleka spożywczego w Stanach Zjednoczonych. Mowa o legendarnej na tamtejszym rynku marce Borden Dairy. Firma z teksańskiego Dallas przed laty była jedną z największych mleczarni w Stanach Zjednoczonych.
BORDEN BYŁ NAJBARDZIEJ ZNANĄ MARKĄ MLEKA W STANACH ZJEDNOCZONYCH
To przedsiębiorstwo, którego korzenie sięgają 1857 roku. Przez ten długi czas przechodziło ono sporo zmian. Również tych związanych z osobami właścicieli, gdyż przez dość długi okres była zależna od jednego z największych amerykańskich koncernów żywnościowych, czyli Dean Foods. Znanego producenta mleka, który swoją drogą również znajduje się w stanie upadłości. Firma tworzyła oddziały w Meksyku, które ostatecznie trafiły pod skrzydła innych przedsiębiorstw. Jedna z kluczowych zmian dotyczyła przejęcia części wytwarzającej sery przez największą w Stanach spółdzielnię mleczarską, czyli Dairy Farmers of America. Wtedy Borden postanowił związać się z produkcją najbardziej podstawowych i tradycyjnych wyrobów mleczarskich. Czyli mleka spożywczego, napoi na bazie mleka, śmietan i śmietanek czy serka wiejskiego. Firma jest też znaczącym producentem soku pomarańczowego. Jak się z czasem okazało pozostanie przy tradycji było decyzją błędną i rzutującą na jej dalsze istnienie.
DLACZEGO FIRMY PRODUKUJĄCE PODSTAWOWE PRODUKTY MLECZARSKIE UPADAJĄ ?
Proces upadłości w przypadku obydwu z wymienionych przedsiębiorstw wkrótce się zakończy. Amerykańskie prawo jest w tej kwestii inne niż europejskie. W naszym otoczeniu bankructwo oznacza właściwie natychmiastowe zniknięcie z rynku. Z kolei w Stanach upadłe przedsiębiorstwo może jeszcze przez określony czas na nim funkcjonować. Zazwyczaj są to jedno lub dwuletnie okresy. Duzi przedsiębiorcy korzystają dość często z tego przywileju. Ten sposób kończenia działalności jest dużo mniej szokujący dla kontrahentów i pracowników upadłej firmy. Dlaczego jednak problemy dotknęły akurat te przedsiębiorstwa, który wydawać by się mogło, że produkują najbardziej niezbędne produkty mleczarskie? Z kolei firmy, które w podstawowej ofercie posiadają wyroby bardziej przetworzone mają się świetnie. Producenci serów dojrzewających jak Saputo czy Schreiber Foods nie ponoszą strat a wręcz przeciwnie notują świetne wyniki finansowe.
MALEJĄCE SPOŻYCIE MLEKA I ROSNĄCY RYNEK MAREK WŁASNYCH
Diagnozy stawiane przez obydwie firmy są dość spójne, a warto wziąć je pod uwagę, ponieważ zaczynają być istotne również w Europie. Jako pierwszy wymieniano malejące spożycie mleka. Nie jego przetworów, ale przysłowiowej szklanki mleka. Spożycie mleka wśród Amerykan w latach 2015-2020 spadło o 6%. Niekorzystnie na działalność wymienionych firm wpłynęła również zmniejszająca się ilość gospodarstw. Tylko w roku, w którym składały one wnioski o upadłość (2020), działalność zakończyło 2 700 z nich. W całym kraju funkcjonowało ich wtedy 40 200. Większość zlokalizowana była w pięciu stanach, czyli Wisconsin, Idaho, Kalifornii, Nowym Jorku i Teksasie. Średnia wielkość stada to 900 sztuk. Blisko połowa hodowli liczyła co najmniej 1 000 sztuk krów mlecznych. W ciągu ostatnich 30 lat w Stanach zakończyło działalność 94 000 gospodarstw zajmujących się produkcją mleka. Proces ten nieustannie przyśpiesza. Sprawia to, że ceny mleka surowego znacząco wzrosły ze względu na malejącą podaż. Jednocześnie podrożało mleko na sklepowej półce. Tym samym stało się ono mało konkurencyjne, a konsumenci wybierali chociażby znacznie tańsze soki, które były również promowane jako mające korzystny wpływ na zdrowie. Zaostrzona konkurencja sprawiła, że ceny mleka surowego przez kilka lat pozostawały na stałym poziomie, co skutkowało zamykaniem gospodarstw nie mających szans na dalszy rozwój. Podobne zjawisko zaczyna mieć miejsce w Europie. W większości państw unijnych produkuje się coraz mniej mleka. Obecnie żadna prognoza nie przewiduje wzrostu produkcji w Unii Europejskiej. Jej zwiększona ilość w przypadku Polski czy Danii jest ewenementem. Przewiduje się, że mleka w 2022 w krajach unijnych wyprodukuje się o co najmniej 0,5% w porównaniu do roku 2021.
SIECI HANDLOWE PRZEJMUJĄ RYNEK MLEKA W STANACH
Jednak szefostwo Dean Foods czy Borden zwracało uwagę na jeszcze jeden element. I nie są to sojowe czy owsiane zamienniki mleka. Ich udział rynkowy jest ciągle zbyt mały, aby stanowić poważną konkurencję dla tradycyjnego produktu. Były nim problemy z sieciami handlowymi. Na amerykańskim rynku dominuje pięciu detalistów. Pierwszym z nich jest Walmart, drugim Kroger zajmujący piątą pozycję wśród dyskontów, jednak posiadający ogromy udział w kategorii supermarketów. W opinii zarządzających Dean Foods, jak i Borden współpraca pomiędzy nimi a detalistami układała się wręcz doskonale. Jednak wszystko do czasu. Momentem przełomowym było wprowadzenie przez nich marek własnych. Do tej pory dostawcy towarów byli kontrahentem. Z czasem ich rola się zmieniła i stali się konkurentem na półce. Ten układ rynkowy jest doskonale znany wśród polskich przetwórców mleka. Mierzą się z nim każdego dnia. Zarząd Dean Foods podkreślał, że moment przełomowy nastąpił, kiedy największa w Ameryce Północnej sieć handlowa, czyli Walmart postanowiła sama zająć się produkcją mleka sprzedawanego w jej sklepach. Nastąpiło to w 2018 roku. Pierwszym podjętym przez nią krokiem było zaopatrywanie produktem własnej marki 500 sklepów zlokalizowanych w pięciu stanach, który produkowany był w mleczarni sieci w Fort Wayne w stanie Indiana. Nie przypadkiem wspomniano powyżej sieć Kroger. Ta z kolei posiada już 18 zakładów mleczarskich. W jej skład wchodzi również 9 piekarni. W swoich 33 fabrykach produkuje również karmy dla psów i kotów, napoje bezalkoholowe i wody czy płatki zbożowe. Spółki córki sieci zajmują się również sprzedażą paliw, oferują pożyczki i ubezpieczenia oraz prowadzą własną sieć aptek posiadającą 2 251 punktów sprzedaży zlokalizowanych w jej marketach. Pozostaje stwierdzić, że marki należące do Dean Foods i Borden przegrały konkurencję z markami własnymi sieci handlowych.
CZY EUROPEJSKIE MLEKO ZACZNĄ SKUPOWAĆ BIEDRONKA I TESCO ?
Czy ten scenariusz może powtórzyć się w Europie? Bez wzmocnienia roli będących ostatnio pod obstrzałem przetwórców bez wątpienia tak. Pierwsze kroki w tym obszarze postawiło brytyjskie Tesco. W ramach sieci handlowej już od 15 lat działa TSDG (Tesco Sustainable Dairy Group), czyli grupa hodowców sprzedających mleko bezpośrednio do detalisty. Pomysł ten rozwijają również inne sieci handlowe. Przykładowo Jeronimo Martins, działający w Polsce jako Biedronka, swoje sklepy w Portugalii zaopatruje w mleko pochodzące w części z mleczarni, której jest właścicielem. Zakład Terra Alegre został włączony do sieci w 2015 roku. Trzy lata później został gruntownie zmodernizowany, zyskując nowe moce produkcyjne. Popularna Biedronka zajęła się również hodowlą bydła mięsnego Angus w północnej Portugalii oraz dorady i labraksów w hiszpańskim Alicante i wokół Madery. Wszystko to trafia na stoły klientów sieci, a Jeronimo Martins czy Tesco to tylko dwa z wielu przykładów.
SIECI HANDLOWE MOGĄ STAĆ SIĘ GRACZAMI NA RYNKU MLEKA
Nie jest wcale prawdopodobnym, że tak jak sieci handlowe lata temu same sobie stały się hurtownikiem, tak w przyszłości mogą same sobie stać się producentem. Jak widać w przypadku najprostszych w produkcji wyrobów już zaczyna mieć to miejsce. W Europie grunt pod takie działania staje się znacznie bardziej dogodny niż po drugiej stronie oceanu. Znaczną rolę prawdopodobnie odegra tu tzw. zielony ład i seria towarzyszących mu, zrównoważonych’’ praktyk. Wielu wskazuje, że spowoduje on poluzowanie więzi pomiędzy producentem rolnym a przetwórcą. Ktoś ten obszar zapewne zagospodaruje. I wcale nie jest wykluczone, że będą to detaliści. W końcu to po ich stronie znajduje się obecnie możliwość narzucania,,standardów’’ tworzących wartość dodaną produktów. Nietrudno zauważyć, że coraz częściej są one atrybutami marek własnych. Jaja z chowu bez klatkowego czy mleko od krów bytujących w podwyższonym dobrostanie zazwyczaj szybciej pojawiają się w marce dystrybutora.