StoryEditorProtesty rolnicze

Rolnicy mieliby płacić podatek od beknięć i krowich bąków. Masowe protesty rolnicze w Nowej Zelandii.

W zeszłym tygodniu przez ulice ponad 50 miast Nowej Zelandii przejechały konwoje ciągników rolniczych i pickupów. W ten sposób rolnicy z całego kraju wyrazili swój sprzeciw wobec najnowszego pomysłu opodatkowania gazów cieplarnianych emitowanych przez krowy i owce.

Nowy podatek  dla hodowców z Nowej Zelandii. Rolnicy będą płacić za krowie gazy

Premier Nowej Zelandii, Jacinda Arderpoin, podczas konferencji prasowej, która odbyła się 11.10 br., poinformowała obywateli o planie wprowadzenia nowego podatku, który ma być kolejnym znaczącym krokiem w stronę osiągnięcia nautralności emisyjnej do 2050 roku.

Nową opłatą nazywaną prześmiewczo „podatkiem od krowich beknięć i bąków” (ang. burp and fart tax). mieliby zostać objęci hodowcy utrzymujący bydło i owce, ponieważ to te zwierzęta odpowiadają za ponad połowę emitowanych przez Nową Zelandię gazów cieplnarnianych.

– Żaden inny kraj na świecie nie wprowadził jeszcze systemu wyceny i redukcji gazów cieplarnianych pochodzących z rolnictwa, dlatego nasi rolnicy będa mieli okazję być pierwszymi, którzy to zapoczątkują – argumentowała premier Arderpoin.

Masowe protesty rolników w Nowej Zelandii. „Bez rolników będziesz głodny, nagi i trzeźwy”

Mniej entuzjastycznie na próby ochrony klimatu zapatrują się nowozelandzcy hodowcy, którym już teraz trudno jest utrzymać rentowność prowadzonych gospodarstw. Informacje o nowych opłatach nakładanych na producentów mleka i mięsa spotkała się z natychmiastową reakcją środowisk rolniczych.

W czwartek 20 października 2022 r. protestujący rolnicy wyjechali ciągnikami na ulice w Wellington, Auckland, Christchurch i wielu innych miastach Nowej Zelandii, domagając się, aby centrolewicowy rząd wycofał się z wprowadzenia nowego podatku. 

Wielu rolników jest oburzonych propozycją rządu. Część z nich przyznaje otwarcie, że spowoduje to wzrost cen żywności, a w skrajnych przypadkach rezygnację rolników z kontynuowania produkcji rolniczej. To drugie rodzi obawy, że produkcja mleka przeniesie się do innych, mniej rozwiniętych technologicznie krajów, co paradoksalnie przyczyniłoby się do zwiększenia emisji gazów cieplarnianych w skali globalnej. Rolników niepokoi też w jaki sposób naliczany będzie podatek i na jakie kwoty będzie opiwać. Na razie poza samym pomysłem wprowadzenia podatku, rząd nie podaje więcej szczegółów.

Rolnictwo, a w szczególności produkcja mleka, w której przoduje Nowa Zelandia, jest kluczową gałęzią krajowej gospodarki. Potęgę nowozelandzkiej produkcji najlepiej obrazują liczby – tamtejsze pogłowie bydła wynosi obecnie 10 milionów, a pogłowie owiec liczy aktualnie 26 milionów sztuk. Dla porównania Nową Zelandię zamieszkuje zaledwie 5 milionów ludzi, dlatego też nie jest niczym zaskakującym, że za około połowę emisji gazów cieplarnianych odpowiada rolnictwo.

Podatek za krowie gazy od 2008 roku płacą...Estończycy

Nie są to pierwsze przymiarki rządu Nowej Zelandii do opodatkowania gazów cieplarnianych emitowanych przez krowy. Pierwszy raz pomysł ten pojawił się już w 2003 roku, jednak podobnie jak wówczas, wywołał on falę protestów rodzimych rolników i z prowadzenia go ostatecznie zrezygnowano. Co ciekawe, podatek za "krowie beknięcia i bąki" z powodzeniem został wprowadzony w Estonii. Estońscy rolnicy od 2008 roku uiszczają opłatę za produkcję gazów cieplarnianych przez utrzymywane krowy, które jako jedyne zwierzęta zostały objęte podatkiem.

21. listopad 2024 16:12